czwartek, 4 lutego 2010

... znów na onkologii


Na onkologii totalne zagęszczenie. Odsyłają pacjentów do domu. Nas lokują w pokoju z pięcioma łóżkami (standardowo stoją w nim 3). Troje rodziców nocuje z małymi dziećmi, więc śpimy w tej dziupli w osiem osób. Igorkowi wykonują badania- nie ma żadnego stanu zapalnego, wejście centralne jest OK, więc w nocy planowo dostajemy kroplówkę przygotowującą do chemii. Dziś pierwsza dawka. Dwie godzinne kroplówki, jedna dwugodzinna, takie same jak ostatnio: Vincristin, Macdafen, Cosmegen. Potem płukanka 20-godzinna.
Igorek na chemię reaguje super. Mam wrażenie nawet, że jest nieco pobudzony. Ma apetyt. Spędzamy czas w przedszkolu (pokój zabaw na oddziale), wycinając bałwanki, grając w żabki, lepiąc zwierzątka z ciastoliny… Muszę chodzić za nim krok w krok, bo Igorek co rusz zapomina, ze jest przypięty do pompy i przez swoją nieuwagę może zerwać kroplówkę….Przedszkole jest teraz otwarte do 17.00. To ulga dla rodziców. Podczas pierwszego pobytu zamykano je już o 12.00.
Podczas płukanki zaczynają się nudności. Na pytanie „czy zje płatki” odpowiada – Tak, ale potem, jak skończy się „pachnienie”. Musi mieć jakiś posmak w ustach, który sprawia, że nie toleruje pewnych pokarmów, smaków i w ogóle jest wyczulony na zapachy. Co chwilę pyta- co tu (tam) tak niefajnie pachnie….
Rodzina Alberta zamieszcza na stronie internetowej podkrakowskiej wsi Krzywaczka apel dotyczący Igorka. Nasi znajomi z Norwegii apelują do tamtejszej Polonii z prośbą o wsparcie. Najbardziej wzruszające i zaskakujące są te chwile, gdy ktoś przychodzi z kopertą – to datek od cioci, mamy, sąsiadki, dla Igorka. Pieniądze przekazują także pracownice MBP w Oświęcimiu. Nigdy nie przypuszczaliśmy, ze będziemy mieć tylu przyjaciół. Tyle osób okaże nam i naszemu synkowi serce. Dziękujemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz