niedziela, 21 lutego 2010

...uśmiech dziecka


Wczoraj Igorka odwiedzili Zuzia i Staś, a dziś przedszkolaki – Jaś i Madzia z bratem Marcelem. Nie ma nic piękniejszego niż widok rozbrykanego, roześmianego dziecka. A Igorek nabrał rumieńców i śmiał się w głos, co rusz wymyslając i uskuteczniając nowe zabawy.... To było naprawdę miłe niedzielne popołudnie.
Ciocia Magda z wujkiem Staszkiem z Leszczyn przywieźli Igorkowi ekologiczne soki, nabiał, słodycze bezcukrowe, owoce.... Dzięki rodzinnej akcji, którą przeprowadzili rozdali w mieście i wśród pracowników kopalń ponad 3 tysiące ulotek o Igorku.
Kaśka Cabak – koleżanka z mojej licealnej paczki przyniosła Igorkowi miód z rodzinnej pasieki oraz datki zebrane wśród rodziny i listy od nich...
I znów się popłakałam, choć obiecałam, że już nie będę.
Kaska napisała:”Monika, Albert, chłopaki! Szukamy z Bogdanem sensu tego, co się Wam stało i nie potrafimy znaleźć... Ale już wiele Igorkowi zawdzięczamy – otwarły się nam oczy na to, co najważniejsze w życiu. Nasze dzieci nie muszą być doskonałe – one tylko muszą być”.
Kaśka my też nie rozumiemy … Ale chyba już nawet nie chcemy zrozumieć. Przestaliśmy pytać: dlaczego? Wierzymy, że w tym wszystkim, co w ostatnich miesiącach na nas spadło, musi być jakiś ukryty sens. Może kiedyś będzie dane nam go poznać. Zrozumieć.
Tak naprawdę kiedy już otarliśmy łzy byliśmy zupelnie innymi ludźmi. Odłożyliśmy pytania na potem i zabraliśmy się do działania.
Wiemy natomiast, że ta straszna choroba naszego synka wyzwoliła w ludziach pokłady dobra, empatii i zrozumienia. Dla wielu była impulsem do działania. Kamyczek uruchomił całą lawinę dobra. Ono do nas wraca... I to postrzegamy w kategoriach cudu... Cudu, który Igorek uczynił nieświadomie, jak napisala nam Ania Chodacka...
A jeśli chodzi o nasze dzieci. To prawda. One po prostu muszą być!... i jeszcze muszą się uśmiechać!
O ten uśmiech walczymy. Razem z Wami!

P.S. Jutro Kraków, godzinna chemia i powrót!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz