niedziela, 31 stycznia 2010

...niedziela

Dziś ponownie skok gorączki- 39 stopni. Telefoniczna konsultacja z lekarzem z Prokocimia. Zalecenie wykonania morfologii... Tylko jak, gdzie, i to w niedzielę? Jakby tego było mało - samochód "naprawia się" u mechanika. Szybki telefon Alberta do Andrzeja Jakubowskiego z prośbą o pomoc. Pomógł błyskawicznie - miał akurat dyżur w szpitalu, kazał przyjechać, żeby pobrać małemu krew do badania. Michał poratował (jak zawsze) transportem. Po pół godzinie Andrzej przedzwonił z wynikami. Na szczęście są ok. Leukocyty nam nie spadły. Halinka Kobosko przyjechała do nas prosto ze stoku w Ustroniu. Zbadała Igorka. Osłuchowo jest czysty, ale gardełko miał zaczerwienione. Początek infekcji??? Jeszcze jedna konsultacja z Prokocimiem. Włączamy antybiotyk i mamy jutro dzwonić do lekarza prowadzącego. To może być problem z wejściem centralnym. Być może trzeba będzie pojechać do Krakowa wcześniej... Wieczorem odwiedzają nas Leszek Szuster ze Zbyszkiem Bartusiem. Cudotwórcy... Wykonują dla Igorka kawał wielkiej roboty...

piątek, 29 stycznia 2010

... obcinamy włosy

Chemia działa i zbiera żniwo. Małemu dziś rano zaczęły wypadać włosy. Wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi, ale mimo to rozkleiłam się trochę. Oczywiście nie przy małym, który na szczęście nie zauważył ani wypadających włosów, ani moich łez. Aga przyszła uczyć się z Janoszkiem i dodała mi otuchy. Zaprosiłyśmy fryzjerkę z zakładu, który znajduje się pod nami, żeby "ogoliła" Igorka na jeżyka, a przy okazji obcięła też Janoszka. To nie rak pozbawi go jego bujnych włosów - uprzedzimy go!
Igorek bardzo się ucieszył, że ma nową fryzurkę, taką samą jak jego kuzyn Dawidek. "Ale Janosz jest maruda" - mówił do mnie, gdy jego starszy brat się niecierpliwił podczas obcinania włosów - "Przecież obcinanie nie boli!" Igorek wszystko przyjmuje, wszystko znosi. Podnosi nas na duchu. Nasz mały bohater.

...gorączka minęła

Wczoraj rano Igorek obudził się z temperaturą 37,8. Zaniepokojona zatelefonowałam do naszej pani doktor. Halinka odwiedziła nas po 13-tej i zbadała małego. Zero objawów infekcji, po gorączce ani śladu! Odetchnęłyśmy z ulgą. Wyczytałam w internecie, że jednym z ubocznych objawów Vincristiny, cytostatyka, który Igor dostał dzień wcześniej, jest właśnie gorączka występującą głównie u dzieci. Więc może to było przyczyną? Najważniejsze, że to nie żadna infekcja... i nie mamy żadnego poślizgu w stosunku do planu chemioterapii. We wtorek 2 lutego jedziemy do kliniki rozpocząć drugi cykl....
Kasia Kopaczewska przesłała mi link do gospodarstwa ekologicznego w Wieprzu, w którym można kupić warzywa i owoce bio. Albert pojedzie tam dziś wracając z Andrychowa i zrobi zakupy. Kupuję polecone książki: Antyrak, Pokonać raka... Coś w tym jest... rak to choroba cywilizacyjna. Naturalne zastępujemy sztucznym, zdrowe jedzenie dmuchanym i modyfikowanym genetycznie, składniki roślinne-chemicznymi. Otaczają nas emulgatory, konserwanty, plastiki...Dlaczego wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że gotuję ryż w plastikowym foliowym woreczku? To wszystko przecież ma znaczenie.
Śledzę asortyment internetowych sklepów ze zdrową żywnością. Oczywiście nocami, bo w dzień do kompa siadam dorywczo, głównie zajmuję się absorbującym Igorkiem i kombinuję, co i jak zdrowo ugotować... Okazuje się, że jest w czym wybierać i wiele nieprzyswajalnych produktów zastąpić ich naturalnymi odpowiednikami. Musimy np. wyrzucić z naszej diety cukier (pożywka nowotwora) a zastąpić syropem z agawy lub cukrem brzozowym, mąkę pszenną – orkiszową, razową,żytnią etc. Nawet proszki , płyny i kostki do zmywarek eko można już w Internecie kupić. Oczywiście są trzy razy droższe, ale idea jest taka, że dziecko, które bierze chemię dożylnie, nie powinno się z nią stykać na co dzień – wdychać jej, jeść, wchłaniać przez skórę.....
W Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży podczas najbliższego Salonu Poezji prowadzona będzie zbiórka pieniędzy na leczenie Igorka. Kochani - dziękujemy! Docierają do nas także informacje, iż dzięki zaangażowaniu wielu ludzi, naszych Przyjaciół, kilka oświęcimskich biur rachunkowych chce przekazywać 1 proc. od podatku płaconego przez ich klientów dla Igorka. Będzie tak robić także Marzena z Brzegu Dolnego, którą poznaliśmy tego lata na Mazurach, a która odezwała się do nas przez NK... Kasia, właścicielka biura podróży Golden Compass przekazuje informacje o Igorku Przyjaciołom z RPA . Dzwoni wujek Staszek i prosi o 2 tysiące ulotek informacyjnych o Igorku, które zamierza rozprowadzić w dwóch kopalniach na Śląsku. Ciągle otrzymujemy telefony, sms-y – dodające otuchy.... Pytacie, jak możecie pomóc. Mnóstwo ciepłych słów pojawia się w opisach przelewów, których dokonujecie. Otrzymujemy maile typu – „nie zna mnie pan, pani, ale ja jestem z wami i życzę powodzenia”... Wygracie. Jesteśmy z Wami całym sercem. Kasia Cabak pisze sms-a : zobaczysz jeszcze wypijemy drinka na osiemnastce Igorka... To tak bardzo potrzebne nam słowa. Na stronie mojej Uczelni (PWSZ w Oświęcimiu) zawisł apel dotyczący Igorka, przyjaciele na naszej klasie zamieszczają jego zdjęcie jako swoje główne... Kochani nie znajdujemy słów, aby Wam podziękować.

czwartek, 28 stycznia 2010

...oswoić raka

Pierwszy szok mija po tygodniu - mówią matki z oddziału onkologii.... Tyle trwa oswojenie się z chorobą. Przyjęcie do świadomości jednosylabowego wyroku. Zaakceptowanie niewyobrażalnego - ciężkiej choroby u własnego dziecka. Każda z nich wolałaby zachorować sama. - Ten tydzień boli najbardziej - mówią. Zadajesz pytania: dlaczego ja? Dlaczego właśnie my? Dlaczego to niewinne dziecko? Masz 7 dni, aby przestać myśleć, że świat się zawalił, że to początek końca. Tydzień, aby zacząć uśmiechać się do własnego dziecka i wziąć się ostro do walki.
Na onkologię trafiliśmy prosto z laryngologii. Słowo - nowotwór padło w szpitalnej poczekalni. Prozaicznie. W tłumie przechadzających się pacjentów - petentów, dzień, po uspokajającym rezonansie, który wykluczył nowotwór, 10 minut po standardowym, wydawałoby się, zabiegu wycięcia polipa z uszka Igorka....
7 dni to za mało, aby znaleźć logiczną odpowiedź na te wszystkie pytania, które sobie zadawaliśmy. Rozpacz, bunt.... poczucie niesprawiedliwości. Prawie fizyczne cierpienie... Potem było już tylko szukanie nadziei, dostrzeganie plusów całej sytuacji: że Igorek ma tylko 4 latka, a dzieci lepiej radzą sobie z nowotworami, że jest nieświadomy choroby, a to, paradoksalnie, może mu pomóc, że to nowotwór stosunkowo wcześnie wykryty, że dobrze reaguje na chemię, z nie jesteśmy sami w tej walce, wreszcie, że jesteśmy zaprawieni w bojach, i zrobimy wszystko, aby wygrać – bo już raz przecież walczyliśmy. Wtedy wrogiem był autyzm naszego starszego syna - Janoszka. Kilka lat wytrwałej pracy, rożnych metod pracy i terapii, by przedrzeć się do jego zamkniętego świata, wzbudzić chęć komunikowania się z otoczeniem, nauczyć „naszego” kodu porozumiewania się, wymusić chęć społecznej interakcji, wyzwolić trochę empatii. Raz, przy wsparciu najbliższych i pomocy Przyjaciół, nam się udało. Janoszek jest z nami. Wspiera nas w walce o zdrowie młodszego braciszka.Wierzy, że wszystko będzie dobrze i że wszyscy razem pojedziemy na zaplanowane wakacje.

...choroba Igorka oczami Janoszka


Janoszek starszy brat Igorka rzadko mówi o swoich uczuciach. Uczucia są pojęciem abstrakcyjnym, nienamacalnym, nieprzewidywalnym. A jednak o tym, że kocha „nad życie” swojego młodszego o pięć lat braciszka mówi bardzo często. I dodaje, że bardzo martwi się o niego.
Przeżywa chorobę Igorka na swój quasi-autystyczny, ale przecież nie mniej dotkliwy sposób. W jego „zero-jedynkowym” poukładanym świecie choroba młodszego brata wprowadziła chaos. Nagle Igorek nie spał w sąsiednim łóżeczku, mamy nie było w domu i nie chodziła do pracy, mimo obietnic nie wyjechaliśmy na ferie do Zakopanego, rodzice się martwili, babcia była smutna.
Nasz mały geniusz, ciepły, cudowny choć zawsze jakby „z innego świata” zanotował w swoim elektronicznym dzienniku: „Igorek czuje się bardzo źle, bo ucho go boli. 8 stycznia miał operacje, a 11 stycznia miał króciutką operację. Chemię miał 13 stycznia, a kiedy nauka się skończyła, Igor miał właśnie piękny dzień”. (Początek ferii Janoszka zbiegł się z naszym powrotem do domu). To naprawdę dla nas wszystkich był piękny dzień...
Będąc z małym na onkologii otrzymałam sms-a od Alberta. „Podsłuchałem, jak Janoszek modlił się w kuchni: żeby Igorek był jak najzdrowiejszy, żeby był w jak najlepszej formie i on jest w Prokocimiu dla Polski Południowej”.
Niczego bardziej nie pragniemy niż, by te specyficzne, ale jakże szczere (i pełne uczucia) modlitwy naszego „kryształowego dziecka” zostały wysłuchane...

...z Jolą w Prokocimiu

Wczorajszy dzień spędziliśmy w klinice w Prokocimiu. Wyjazd o 6.45 rano powrót o15.30. Albert nie mógł wziąć urlopu, gdyż musiał uczestniczyć w uroczystościach wyzwolenia Oświęcimia. Skorzystaliśmy więc z uprzejmości Joli Senkowskiej, która zadeklarowała pomoc i dzielnie towarzyszyła w szpitalnych wielogodzinnych bojach (dziękujemy).
Najpierw badanie morfologii (OK), potem wizyta u lekarza, a następnie na Oddziale Czasowego Pobytu, gdzie Igorkowi zaaplikowano kolejną półgodzinną kroplówkę z chemią (Vincristyna). Małemu zmieniono też opatrunek na '”słoniku”. Musimy robić to co tydzień w Krakowie. „Słonik” - to założone operacyjnie na klatce piersiowej wejście - plastikowy dren do żyły głównej, którymi aplikowana jest chemia i wszystkie leki. To wpięta w ciało plastikowa rureczka, która jest wyjmowana po zakończonej kuracji.
Alberta odwiedził Marszałek Nawara. Dał nam namiary na świetnego neurochirurga, który może pomóc jeśli dojdzie do operacji Igorka, a wierzymy, że dojdzie, bo radykalne wycięcie guza z marginesem zdrowej tkanki daje optymalną szansę na pozbycie się nowotwora i wyeliminowanie ew. przerzutów. Trzeba tylko go drastycznie zmniejszyć, bo w lokalizacji okołooponowej, przy tym ułożeniu i wielkości guza, na razie operacja nie jest możliwa. Zobaczymy co zrobi chemia i radioterapia... A może zdarzy się cud?
Wieczorem była Asia. Przyleciała z Irlandii. Przywiozła organiczne przyprawy, makarony, fasole, kosmetyki, artykuły na temat kuracji antyrakowej...oraz pieniądze od Przyjaciół, którzy kibicują Igorkowi w irlandzkim Kilrush. Dziękujemy Wam Kochani. Asia przywiozła też dużo dobrych myśli i głębokie przekonanie o sukcesie naszej walki. Razem z Asią był Jarek, jej szwagier, którego Igor "zajechał" zabawą.
W nocy Igorek zagorączkował. Miał 38 stopni. Dzwoniłam do Prokocimia. Musi obejrzeć go pediatra, a jeśli to nie jest początek infekcji czeka nas wycieczka do kliniki, żeby zbadać sprawę.

wtorek, 26 stycznia 2010

...od Kasztelana, "Wodnika", Szymona i Pawła Plinty



Jacek Polak napisał na Kasztelanii bardzo poruszający tekst "Walczymy o Igorka". Jacku, dziękujemy. http://www.kasztelania.pl/
Tekst szeroko opisujący przypadek Igorka zamieścił też Paweł Wodniak na witrynie Fakty Oświęcim: http://www.faktyoswiecim.pl/
Od samego początku publikowania tego bloga, linki do niego zamieszcza na swoim portalu także Szymon Chabior http://www.oswiecimskie24.pl/

Historię Igorka opisał też Paweł Plinta w Dzienniku Polskim Małopolski Zachodniej z 28.01.2010.

...konsultacja w CZD


Wczoraj byłem na konsultacjach w sprawie Igorka w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Noc z soboty na niedzielę spędziłem u Leszka Chodackiego, który jak zawsze jest dla nas ostoją. Przyjęła mnie osobiście Pani profesor Perek, ordynator dziecięcej onkologii. Nie będę się rozpisywał o szczegółach rozmowy ale finalnie powiedziała mi, że dziecko jest leczone prawidłowo, według najnowszych standardów i że w jej przekonaniu wszystko co robimy, robimy dobrze. Oczywiście dla równowagi zaraz potem powiedziała, że onkologia to jest taka dziedzina medycyny, w której nic nie jest pewne, ponieważ każdy organizm reaguje inaczej. Dowiedziałem się też, że w Warszawie leczą nieco innymi metodami niż w Prokocimiu ale akurat w przypadku tego typu nowotworów, obie szkoły są dość zbieżne. Pani profesor zwróciła mi uwagę na jeszcze jedną rzecz. Na to, że Igorowi bardzo potrzebna jest nasza wiara i determinacja. Że musi czuć nasze przekonanie co do skuteczności leczenia. Ale akurat tego, ani mnie, ani Monice, uświadamiać nie trzeba.
Przed wizytą w CZD byłem jeszcze w fundacji "Zdążyć z Pomocą", gdzie dzięki uprzejmości Pani Karoliny udało się utworzyć subkonto, na które będzie można przelewać 1% podatku. Informacje o koncie znajdziecie na samej górze bloga.
P.S. Czasem wpisy moje i Moniki mogą się dublować. Mam nadzieję, że nam to wybaczycie ale na koordynację nie starcza czasu.

...Igorkowi wzrastają leukocyty

Poniedziałek.
O 6.45 Pani Dorotka z koleżanką ( na wszelki wypadek do pomocy) pobrały Igorkowi krew z żyły do badania. Odbyło się w miarę bezboleśnie. Półsenny Igorek wydusił tylko: „nie trzymaj mnie, to boli...” i już było po wszystkim.
Około 14.00 zadzwoniła Magda (koleżanka z liceum- pracownik laboratorium) i podyktowała morfologię. Jest nieźle. Białka skoczyły nam z 600 do 3000! Krwinki czerwone, hemoglobina OK. Niepokoi nas tylko lekko podwyższona temperatura Igorka. Mały miał dziś 37,2 st. C. Zadzwoniłam do Prokocimia. Zdecydowali, że Igorka powinien obejrzeć pediatra. Jeżeli to nie infekcja, mamy planowo pojawić się w środę w poradni hematologicznej. Jutro ok. 13.00 przychodzi do nas dr Halinka Kobosko zbadać Igorka i zobaczymy co dalej.
Albert wrócił padnięty z Babilonu (jak Kazek nazywa stolicę).Konto w Fundacji załatwił błyskawicznie. Jeszcze w tym tygodniu zawiśnie na stronce. Konsultacja potwierdziła, ze podążamy w dobrym kierunku. Jeszcze parę lat temu ten nowotwór zbierał śmiertelne żniwo. Jest jak winorośl, która rozrasta się wgłąb czaszki. Teraz można z nim skutecznie walczyć - jeśli szybko podda się go chemii i radioterapii. Tak samo leczy się go w Niemczech i Francji. Różnice nieznaczne mogą być w doborze leków. My idziemy najnowszym europejskim protokołem leczenia mięsaków tkanek miękkich - CWS 2006.

...niedzielna terapia

W niedzielne przedpołudnie odwiedziła nas Kamila. Alberta nie było -pojechał do Warszawy załatwiać sprawy z Fundacją oraz na konsultację do CZD
Kamila upiekła zdrowy chleb dla Igorka, przyniosła eko - gołąbki z pieczarkami i soczewicą i wegetariański bigos własnej roboty. Igor nie dawał „cioci” odpocząć i co rusz gramolił się na kolana. „Ciociu porysuj, ciociu zagraj, ciociu opowiedz...” . Mimo to przegadałyśmy parę godzin. Kamila ma dar. Wypełnia przestrzeń dobrą energią. Widzi więcej niż inni. Zawsze stawia mnie do pionu. Zmusza do myślenia pozytywnego. W niedzielę dała mi siłę i pewność, że będzie dobrze.
Będzie. Musi być.

piątek, 22 stycznia 2010

...szpitalne wędrówki

Dziś około 15-tej wróciliśmy z Prokocimia. Cały dzień upłynął nam na wędrówkach po szpitalnych poradniach i oczekiwaniu na wizyty u specjalistów. Najpierw odstaliśmy swoje w kolejce do punktu pobrań (badaliśmy morfologię). Igorek dzielnie wystawił paluszek i nawet nie zapłakał podczas badania. Potem zaliczyliśmy wizytę w poradni laryngologicznej, a na koniec - hematologicznej. Albert wydobył też z oddziału pełną dokumentację choroby Igorka wraz z materiałem, który trafił do badania histopatologicznego. W poniedziałek pokaże to wszystko podczas konsultacji w Warszawie.
Dobra wiadomość jest taka, że guz w uchu Igorka się... zmniejszył (!). Pani laryngolog poinformowała nas, że jeszcze w ostatni piątek wypełniał szczelnie cały kanał ucha zewnętrznego a dziś można było już po jego obrzeżach dostrzec fragmenty błony bębenkowej. To dla nas bardzo dobra wiadomość - to może być sygnał, iż chemia zaczęła działać i pozbywamy się paskudztwa!!!!!!!!
Zła wiadomość jest taka, że mamy leukopenię - obniżony poziom leukocytów (białych krwinek krwi), czyli drastycznie spadła nam odporność. To reakcja na chemioterapię. Standardowo w takiej sytuacji dziecko od razu trafia na oddział do izolatki (akwarium). Na onkologii było dziś jednak spore przepełnienie, więc małemu zaaplikowano zastrzyk neupogenu (lek, który podnosi poziom białych krwinek) i zalecono, by do poniedziałku takie zastrzyki raz dziennie aplikowała mu w domu pielęgniarka. Oczywiście w domu mamy stan podwyższonego ryzyka infekcji. Pełna sterylność, co rusz szorowanie rąk, najlepiej zero odwiedzin- jeżeli już to obowiązkowe maseczki dla gościa, a my sami mamy unikać skupisk ludzkich, żeby nie przynieść do domu jakiegoś wirusa. W poniedziałek pielęgniarka musi pobrać Igorkowi w domu morfologię i gdy tylko poznamy wyniki będziemy się konsultować z Krakowem, co dalej. W całej tej pielęgniarsko-lekarskiej logistyce pomaga nam Halinka Kobosko i pani Dorotka.
Najprawdopodobniej jednak zaplanowany na środę kolejny półgodzinny puls chemii (Vincristiny) zostanie przesunięty w czasie. To oznacza mały poślizg w stosunku do cyklu naszej chemioterapii.
Po powrocie do domu sprawdzamy pocztę. Zasypujecie nas kolejnymi ciepłymi e-mailami. Pojawiają się kolejne wpłaty na konto i rozrasta się nasza lista podziękowań. Mamy sygnały, że będziecie na koncercie dla Igorka - dziękujemy. Odzywają się moje koleżanki ze studiów (jesteście kochane!!! Aga, Magda, Aneta-dziękuję). Dzwoni Beti z Luxemburga i Asia Bitner z Irlandii, która wczoraj po południu weszła na bolga a dowiedziawszy się o Igorku w jeden wieczór poruszyła pół Limerick i zrobiła polonijną zbiórkę i oczywiście ma jasno zarysowany plan dalszej pomocy Igorkowi. Aśka przylatuje za tydzień z wiedzą na temat diety i suplementacji. Przywozi mydło, szampon i pastę do zębów dla Igorka "organic and chemicals free" oraz mnóstwo zdrowej żywności....

czwartek, 21 stycznia 2010

...telefony,ludzie,smsy

Kolejne telefony, esemesy, słowa wsparcia od wielu przyjaciół... Każdy dzień przynosi coś nowego. Przede wszystkim pomaga nam świadomość, ze jesteście z nami, pamiętacie o Igorku w modlitwach i staracie się nam pomóc jak tylko można. Ciocia Halinka ze Złotej przysłała "cudowną" wodę, którą ktoś przywiózł z Lourdes - miejsca wielu uzdrowień. Posmarowaliśmy Igorkowi uszko, mały wypił też kilka kropel. Przyszła też kosztowna przesyłka z suplementami, które będziemy aplikować Igorkowi w przerwach pomiędzy chemioterapią. To medycyna niekonwencjonalna, która wraz z dietą wprowadzoną kilka dni temu- ma oczyścić jego organizm z toksyn, podnieść odporność i pomóc zwalczyć komórki raka. Nie zaszkodzi, a wierzymy, że może pomóc.

Odwiedziła nas Aga, Sylwia i Iwonka. Iwonka oprócz ciepłych życzeń przyniosła Igorkowi pieniądze zebrane przez członków oświęcimskiego Rotary Clubu... Kolejne dwa tysiące, które zasilą nasz fundusz walki z rakiem. Po prostu brak nam słów, by wyrazić wdzięczność i wzruszenie. Odnotowujemy też wpłaty na konto Igorka. Często od ludzi, których nazwisk nie znamy. Z różnych miast Polski. Jak wiecie skrzyknęli się też nasi przyjaciele i wkrótce w klubie Układ odbędzie się też koncert dedykowany Igorkowi.

Jutro jedziemy na kontrolę morfologii krwi do Prokocimia. Mamy mieć także wizytę w poradni laryngologicznej (małemu cieknie z ucha) i musimy to sprawdzić. Mamy nadzieję, że po południu będziemy z powrotem. Zabieramy z Krakowa dokumentację (wydaną nam w bólach), którą Albert w poniedziałek zawiezie do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy, gdzie ma umówioną konsultację u ordynatora tamtejszej onkologii. Spotka się z warszawskimi rotarianami i odwiedzi fundację, w której chcemy założyć subkonto Igorka, tak abyście mogli przekazywać 1 proc. z podatku na leczenie naszego synka. W Niemczech (Leszku jesteś wielki !!!) nasza dokumentacja jest konsultowana przez najlepszych specjalistów-onkologów. Tomek wyjeżdża do USA i także zamierza przedstawić naszą dokumentację tamtejszym specjalistom. Takie sygnały i dowody Waszego zaangażowania to czytelny znak nadziei dla naszego synka. Dziękujemy.

...zagrają dla Igorka


Ludzie dalej nas zaskakują. Dzisiaj wszedłem na "Naszą klasę" i znalazłem kilkadziesiąt takich plakatów dodanych przez przeróżnych znajomych. Wszystkim przyjaciołom artystom, tym którzy kochaja muzykę i tym którzy wspierają ideę tego koncertu przez Naszą Klasę, również dziękujemy.

...pierwsza kontrola

Byliśmy dzisiaj na pierwszej kontroli w Prokocimiu. Wszystkie wyniki i badania są OK. Igor dostał kroplówkę z "małą chemią". Był dzielny jak zawsze. Niestety, nie dał rady nas przyjąć laryngolog, więc musimy pojechać jeszcze w piątek. Ciągle dochodzą do nas sygnały od różnych ludzi z proozycjami pomocy. Dziś zadzwonił nawet marszałek Nawara. Obiecał pomóc i....zrobiło nam się bardzo miło, że się nami przejął. Ale najważniejsze jest dla nas wsparcie i słowa otuchy od wszystkich przyjaciół i znajomych. Dziękujemy.

środa, 20 stycznia 2010

...odwiedziny przedszkolaków

Tego dnia od rana Igorek biegał podekscytowany. Nie mógł się doczekać wizyty swoich kolegów z przedszkola. W samo południe Karol i Jaś (wyselekcjonowani przedstawiciele, żeby nie narażać małego na ewentualne infekcje) wraz z panią Jadzią - dyrektor oświęcimskiej „szesnastki” oraz wychowawczynią średniaków- panią Beatką,, przekroczyli próg naszego mieszkania. Dla Igorka, który od dwóch miesięcy nie widział przedszkola, było to nie lada przeżycie. Maluchy szybko zapomniały o naszej obecności i rzuciły się w wir zabawy ....
Wśród prezentów , które Igorek tego dnia otrzymał znalazło się zdjęcie jego przedszkolnych kolegów i koleżanek. Grupa roześmianych przedszkolaków z różowymi serduszkami w dłoniach. To zdjęcie stoi w centralnym miejscu w pokoju Igorka. Dzieci przyniosły ze sobą coś jeszcze – pieniądze zebrane podczas jasełek, które wystawiły w środę 13 stycznia br. w kościele pw. Św. Maksymiliana w Oświęcimiu. Jasełka te dedykowane zostały Igorkowi i tego wyjątkowego dnia, który dla nas był pierwszym dniem chemioterapii w USD w Prokocimiu, dzieci modliły się o jego zdrowie i szybki powrót do przedszkola. Podczas przedstawienie i tuż po nim zebrano ponad 2,6 tys. zł na leczenie Igorka.
Pani Jadziu, Beatko, wszyscy nauczyciele i rodzice dzieci z przedszkola nr 16 - dziękujemy. Jesteśmy zaskoczeni i niezwykle wzruszeni tak szczerą i spontaniczną reakcją, Całym sercem wierzymy, że Igorek podziękuje Wam za ten gest osobiście – już we wrześniu.
Wieczorem przyjechał Jacek Mydlarz. Przywiózł moc ekologicznych produktów dla Igorka ze swego i Jagusi gospodarstwa. (Toksynom i konserwantom mówimy -nie). Jacek przywiózł też coś więcej - nadzieję i dobre słowo.

wtorek, 19 stycznia 2010

...w domu

16 stycznia. Sobota. Nareszcie w domu. Niewyobrażalne szczęście. - Oj nawet nie wiesz jak będziesz marzyć o nocy we własnym łóżku – mówią matki z oddziału onkologii, matki-weteranki, wiele z nich jest tu od miesięcy, a niektóre już po raz drugi toczą walkę z rakiem. Najczęściej z białaczką.
Pierwszej lekcji, której udzieliły mi tutaj to: niczego nie planować. - Masz gotowy wypis albo przepustkę, mówią ci, że wyjdziesz w sobotę i nagle okazuje się że małemu spadają wartości krwi , przyplątuje się jakaś biegunka albo nie daj boże infekcja i lądujesz w akwarium (wydzielony sterylny zamknięty odcinek z izolatkami). -Do domu po raz pierwszy pojechaliśmy po dwóch miesiącach mówi jedna, my po półtora miesiąca - dodaje druga. Rekordziści nawet trzy i pół miesiąca nie widzieli domu.
My mamy szczęście. Wracamy po tygodniu. Za nami pierwszy cykl chemioterapii.
3 godz. chemii i 21 godzin płukanek. I tak w kółko przez trzy dni. Igorek cały czas przypięty do pompy z kroplówkami. Półprzytomny. Brak apetytu, bóle brzuszka, wymioty. Malutki, bladziutki na szpitalnym łóżku. Dzielnie znoszący kolejne dawki cytostatyków.
Któregoś dnia znienacka otworzył oczy a zobaczywszy łzy, których nie zdołałam ukryć zapytał z wyrzutem: mama, co jesteś taka beksalala??? On jest z nas wszystkich najmocniejszym ogniwem – pomyślałam.
Powrót do domu działa na małego jak balsam... Wraca uśmiech, apetyt, pojawiają się rumieńce na policzkach. Biega, śpiewa, droczy się z bratem, wypełnia dom świergotem...
Zupełnie jak zdrowe dziecko.
Basia, mama największej optymistki na oddziale- 18 letniej Izy z nawrotem białaczki, mówi mi któregoś dnia. - Pamiętaj. Nikogo nie słuchaj. Były tu dzieci fatalnie rokujące i wychodziły z choroby. Były błahe, zdawałoby się przypadki, i kończyły się nawrotami. Niech gadają co chcą, a ty myśl swoje.
Staram się myśleć. A patrząc na naszego dzielnego malucha – nabieram wiary, że wygramy walkę z tym draństwem.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

...pierwsza przepustka

W sobotę 16 stycznia przywiozłem Igorka i Monikę do domu. Przepustka po pierwszej chemii. Badania, które przeszedł nie wykazały jakichkolwiek zmian poza obszarem prawego ucha i jego okolic. Dostaliśmy przepustkę i możemy być w domu aż do środy 20 stycznia, kiedy wracamy do Prokocimia na kontrolę. Jeśli wszystko będzie w porządku, znów wrócimy do domu.