wtorek, 30 marca 2010

...wierzyć

Mieliśmy spędzić w USD tylko dwa dni, a zrobiło się ... pięć. Igorek dostał kroplówkę przygotowującą a jutro rozpocznie czwarty cykl chemioterapii.To była dla nas zaskakująca wiadomość, więc dzień upłynął nam na szybkiej organizacji kilkudniowego pobytu. Igorka zostawiłam w naszym oddziałowym przedszkolu (ogrywał pania przedszkolankę w jakaś grę planszową, bo ciągle miał jakieś dodatkowe rzuty kostką) i pobiegłam do znajdującego się obok naszego szpitala "Tesco", gdzie zrobiłam szybkie zakupy. Kupiłam też poduszkę i kocyk, a jedna z mam, która nocuje w hostelu udostępnianym rodzicom przez księży (1 zł za noc !) - wypożyczyła mi swój leżak. Jakoś się więc zainstalowaliśmy. Jutro rano czeka nas rezonans magnetyczny w znieczuleniu ogólnym. Byłam dziś na ankiecie u pani anestezjolog i podpisałam stosowne dokumenty. Igorek zaśnie na moich rękach i obudzi się na nich. To dobra wiadomość...
Mamuniu, cieszę się, że będę spał w komputerze – zakomunikował dziś Igorek w podziemiach USD, podczas obiadu w zdrowym barze „Gawęda”. - Bo wiesz... ja nie lubię no... „renzonansu”, bo ja wolę... „autograf” (czytaj – tomograf:). Swoją drogą jakie to smutne, że zamiast poznawać pojęcia związane z zabawą, przedszkolem, bajkami, wie doskonale co to wenflon, wejście centralne, morfologia, wizyta u laryngologa, heparynka, neupogen, duża kroplówa (płukanka), opatrunek, chemia.... etc. To pojęcia z jego obecnego świata. Mimo, że staramy się go chronić przed niepotrzebną wiedzą na temat stanu swego zdrowia, jego świadomość pewnych spraw jest zdumiewająca.

Wchodząc dziś na „jedynkę” spotkałam wielu znajomych. Pozdrowienia, uśmiechy, pytania, odpowiedzi, czyli nasze „rodziców” poranne i nocne rozmowy na okrąglaku.... Szczere, bliskie, prawdziwe... Żadnych mrzonek, żadnego owijania w bawełnę - realizm do bólu....
I........szeptem (żeby dzieci nie usłyszały) usłyszałam te ciężkie, niesprawiedliwe słowa ....
Usłyszałam, że nie ma już z nami Madzi i Ani...
Nasze Aniołki odeszły...
Ich mam też z nami nie ma. Nie krzątają się w kuchni, nie siadają na okrąglaku na zakazaną w tym miejscu kawę i krótką rozmowę...
Dziś toną w żałobie...
Ta świadomość strasznie uwiera. Znów rodzą się niepotrzebne pytania...

"Gdy umierał na krzyżu
cud się nie zdarzył
żaden anioł nie pomógł
deszcz nie obmył głowy
piorun się zagapił gdzie indziej uderzył
zaradna Matka Boska
z cudem nie zdążyła
wierzyć to znaczy ufać kiedy cudu nie ma
cud chce jak najlepiej
a utrudnia wiarę..."
x J.T.

Kochane nasze śliczne Bohaterki...niewinne Aniołeczki – spokojnego snu...ukojenia... odpoczywajcie...
śnijcie... "sen nieprzespany"....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz