Dzięki opatrzności, wspaniałym ludziom wokół nas, dzięki temu blogowi, wygraliśmy wojnę z nowotworem naszego dziecka. Teraz chcemy pomagać innym rodzicom, którzy rozpoczynają swoją walkę z rakiem. Jeśli jesteście zagubieni, piszcie - pomożemy, jak umiemy... a naprawdę nabraliśmy doświadczeń.
Pamiętajcie: RAK TO NIE WYROK!!! Musicie być silni i podjąć walkę!!! Zacznijcie teraz!!! Z NAMI!!!
niedziela, 28 marca 2010
...niedziela
Niedzielne popołudnie spędziliśmy w towarzystwie rodziny Boińskich. Po niezwykle smacznym obiadku przygotowanym przez Monikę udaliśmy się do zajęć w podgrupach. Wcześniej przyjęliśmy z Marcinem założenie, że poświęcamy niedzielę rodzinom i nie zamieniamy ani słowa na temat organizacji imprez etc. W związku z powyższym Igorek w towarzystwie Miłka i Weroniki rozgrywali kolejne mecze w hokeja i piłkę, Janosz "dla odmiany" oglądał skoki narciarskie na Youtoube, a my rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Potem Marcina dał się namówić na mini recital. Zaśpiewał kilka piosenek ze swojego "dziecięcego" repertuaru a towarzysząca mu Weronika na przemian stanowiła wsparcie wokalne lub taneczne. Igor był zachwycony i już po kilku chwilach śpiewał razem z nimi, oczywiście tworząc własny tekst do właśnie poznanych piosenek. Nawet Mauro starał się czynnie uczestniczyć w koncercie. Popołudnie zakończylismy "Tyle było chwil" Marka Grechuty pamiętając, że "...ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy...". Było przeuroczo. Marcinie, Aniu, Weroniczko i Miłoszku, bardzo wam dziękujemy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
... było bardzo cieplutko...
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie za zaproszenie!!!
Na takie obiady w tak doborowym towarzystwie możemy chodzić codziennie!
Z tym "niegadaniem" organizacyjno-koncertowo, to trochę nie wyszło... Ale tylko trochę...
Boińscy całą rodziną dziękują najserdeczniej za masakrujące wrażenia kulinarno-towarzysko-sportowo-muzyczno-kulturalno-kulturalne.
Fajnie ,że udaje się Wam w ostatnim czasie przeżyć choć kilka dni normalnie.Wielu z nasz niestety nie docenia tej normalności dnia codziennego.Pozdrowienia z Warszawy
OdpowiedzUsuńdokładnie tak jest, człowiek docenia normalność gdy jej zabraknie, a szczególnie brakuje jej w prokocimiu na oddziale pierwszym( człowiek siedzi wpatrzony jak wolno schodzi kroplówka, i mysli co by właśnie robił z dzieciakiem , gdyby nie ta choroba, )Każdy kto wejdzie chociaż w odwiedziny na ten oddział wychodzi odmieniony, zmieniają się wartości, priorytety, w ogóle życie jest inne .
OdpowiedzUsuńCałe szczęście po nocy przychodzi dień, a po burzy słoneczo :)
mocno trzymamy kciuki,i modlimy się o zdrowie dla Ciebie Igorku ,całą rodzinką ( z Basią(3) chorą na białaczke)