piątek, 7 maja 2010

...Bohaterowie

No i okazało się, że lekarz anestezjolog nie był dziś potrzebny. Czekał w gotowości za drzwiami, ale nie został wezwany. Nie było takiej potrzeby. Nasz Mały Bohater wytrzymał dwudziestominutowy proces symulacji radioterapii bez usypiania!!! W tym czasie, co kilka minut, do kabiny naświetlań, w której leżał, wchodziły panie techniczki i oklejały jego maskę (maskę Spider-Man'a jak ją „roboczo” z Igorkiem nazywamy) specjalnymi plasterkami z wyrysowaną na nich skalą ... Na te plasterki padają określone wiązki promieniowania...
Igorek zebrał wiele pochwał i otrzymał w nagrodę super naklejkę – człowieka pająka:)
Dziś podpisałam też zgodę na radioterapię oraz listę potencjalnych powikłań po naświetlaniach. Igorek będzie poddawany radioterapii konformalnej. Ten rodzaj radioterapii (3D) umożliwia ograniczenie dawki promieniowania w zdrowych tkankach przy jednoczesnym zwiększeniu dawki w obrębie guza nowotworowego. Niemieccy lekarze zalecali radioterapię stereotaktyczną frakcjonowaną, ale poinformowano mnie, że różnica polega tylko na marginesie naświetlania, który u Igorka został ograniczony do minimum i wynosi pół centymetra. Ominięto wszystkie newralgiczne miejsca i zakończenia nerwowe, ale i tak lista ewentualnych powikłań, którą mi dziś kazano podpisać jest długa.
Mogą wystąpić odczynowe zaczerwienienia skóry (przez cały okres naświetlań prawa strona twarzy i okolice ucha nie mogą być myte), wysuszenie ślinianek po stronie prawej (będziemy płukać buzię drogim, ale skutecznym caphosolem), wymioty, nudności, brak apetytu, próchnica zębów (to powikłania długoterminowe) oraz inne, endokrynologiczne- związane z zaburzeniem pracy przysadki mózgowej. Igorkowi po prawej stronie głowy, w miejscu naświetlań, będą wolniej rosnąć kości. Ponoć nie zdeformuje mu to twarzyczki, ale będzie nieznaczna różnica. Tylko tyle i aż tyle zdołałam zapamiętać.
................................
"Tak szybko stąd odchodzą
jak drozd milkną w lipcu....."

Dziś na naszym oddziale bardzo smutny dzień. W środę odszedł od nas Bartuś. Ośmioletni chłopczyk z Zatora.... Leżeliśmy z nim jeszcze kilka miesięcy temu na jednej sali. Rezolutny, z burzą czarnych włosów na głowie i figlarnymi piegami na nosku... Igorek niedawno jeszcze dokazywał z nim na okrąglaku. Potem Bartuś powoli gasł na naszych oczach. Był coraz słabszy.
Słowo „przerzut” paraliżuje każdego z nas – rodziców. Odbiera nadzieję. Uświadamia, że walcząc i zabijając nowotwór, wygrywasz tylko bitwę... A co jeszcze przed Tobą?
Bartuś przegrał walkę swojego życia.
Jego ostatnim marzeniem było nocować domu. Wyrywać się na kilka godzin ze szpitalnego koszmaru.
Jak niewiele można pragnąć.
Dziś pożegnaliśmy Bartusia w prosektorium. Byli z nim Jego najbliżsi, lekarze, szpitalni nauczyciele, panie kucharki i sprzątaczki z oddziału pierwszego. Byliśmy też my – rodzice – jak nikt inny rozumiejący ten dramat... Ksiądz odmówił modlitwę.
Potem usiadłyśmy w naszej szpitalnej kuchni. Nie wiedziałyśmy co powiedzieć w takiej chwili? Że Bóg doświadcza tych, których bardzo kocha? To marna pociecha. Że daje taki, krzyż jaki jesteśmy w stanie unieść? - Powiedz to Matce opłakującej Syna...
Nie potrafiłyśmy wyrzucić z siebie bólu, i odsunąć strachu, który nas paraliżował...
Każda z nas toczy przecież rozpaczliwą walkę o swoje dziecko, walkę, którą w środę Bartuś przegrał....
Milczałyśmy więc tylko i ocierałyśmy łzy, sprawiedliwie dzieląc się papierowym ręcznikiem...

"Wszystko już potem za mało
choćby się łzy wypłakało
nagie
niepewne..."


Żegnaj Bartusiu!

1 komentarz:

  1. Monika, twoje relacje ze szpitala są zawsze tak poruszające (zwłaszcza te smutne), że ja rycze przy nich jak bóbr... próbuje się postawić w waszej sytuacji, ale to przekracza moje możliwości. Nikt z nas nie jest w stanie poczuć tego co wy! Podziwiam Ciebie i wszystkie mamy ze szpitala, za to jakie jesteście dzielne w tej codziennej walce o Wasze dzieciaczki!!! Wszystkim Wam życze dużo sił i wytrwałości!!!! Ania S.

    OdpowiedzUsuń