piątek, 9 września 2011

... trudno żyć

Kochani - potrzebna pomoc instytucjonalna, prawna, finansowa. Może ktoś ma doświadczenie, może ktoś wie jak pomóc???? Piszcie, dzwońcie - proszę
…. taka historia się nie zdarza?

Pani Grażyna od 11 lat walczy o życie chorej na nowotwór i padaczkę córki, dodatkowo sprawuje opiekę nad sparaliżowanym mężem, którego 5 lat temu prosto z pracy zabrała karetka (zawał pnia mózgu). Gdy z Kasią przyjeżdża na onkologię, prosi sąsiadkę, by ta doglądała męża a opiekę nad nim przejmują dzieci. Ma ich czworo. Najstarszy skończył w tym roku liceum i mimo, że jest bardzo zdolny – powiedział, że na studia nie pójdzie, bo nie ma za co i chce iść do pracy, by pomóc mamie…
Za pomoc opiekunki MOPS-u Pani Grażyna dopłaca miesięcznie 300 zł. Rehabilitację męża organizuje sama- opłacając rehabilitanta. Nie ma innej możliwości - nikt do jej męża nie chciał przyjeżdżać. - A wozić się go przecież nie da - mówi. Dostaje, co prawda, od rehabilitanta fakturę, ale nikt, żadna instytucja jej nie refunduje.
Utrzymują się z renty męża (z zasiłkiem pielęgnacyjnym  to 1100 zł ) plus kilkaset złotych zasiłku na Kasię. No i rodzinne. Po zapłaceniu rachunków, zakupie leków, pampersów (refundują tylko 2 paczki) opłaceniu pracownicy MOPS oraz rehabilitanta - nie wystarcza na życie. Czasem brakuje nawet na  chleb…. – Nie mam za co Kasi oranżady w szpitalu kupić – mówi cicho Pani Grażyna.
- Ostatnio zbierała w lesie jagody, by podreperować domowy budżet… Zniszczone ręce, podrapane nogi, zmęczona twarz - mówią same za siebie… - opisuje mi inna "onkologiczna" mama - Małgorzata -wstrząśnięta losem pani Grażyny... Skromnej i cichej. Z pokorą i godnością przyjmującej to, co niesie życie.
Czasem pomaga im Caritas. Raz na trzy miesiące dostają 4 kg mąki, 4 kg cukru, kilka paczek makaronu, jakieś masło….
Z PCPR-u uzyskali pomoc 5 lat temu – dostali specjalistyczne łóżko. Na pilota. To tyle. Mąż nie reaguje, jest jak roślinka, nie rusza ręką, nogą, Jest na lekkostrawnej miałkiej diecie. Dławi się. W nocy trzeba do niego wstawać…. Nie oddała go jednak do hospicjum. Tyle lat razem przeżyli. Ale już sił brakuje…
Proponujemy, że napiszemy jakiś apel. Puścimy ogłoszenie w mediach….
- Ja bym się Pani Moniko zgodziła, bo krzywdy, choroby i biedy przecież nie ukryję, ale dzieci się nie zgodziły…. Nie chcą być wytykane palcami.
Przyznam się, że w takiej sytuacji i ja jestem bezradna. Bezsilna i wściekła na system..
Może są wśród was prawnicy, pracownicy instytucji pomocowych, osoby, które same zmagały się z podobnymi problemami….. Piszcie, dzwońcie…. Może macie jakiś pomysł, jak pomóc Pani Grażynie???? Co, oprócz doraźnej pomocy finansowej, możemy zrobić? Gdzie się udać?
Pani Grażyna mieszka pod Mielcem w Przecławiu.  Może ktoś zna tam jakieś fundacje, organizacje pomocowe??? Mój numer znacie.
Pani Grażyna zgodziła się udostępnić na blogu ten apel i podać swoje dane kontaktowe.
Grażyna Tabor - tel. 609286866
Wszyscy, którzy chcą przekazać jakiś datek na konto Pani Grażyny mogą to uczynić:
NRB  47918400043001000551270001

I pamiętajcie - dobro powraca…

9 komentarzy:

  1. drobna kwota wpłacona :) pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Są historie ludzkie, przed którymi pokorniejemy i jest nam wstyd, że nasze często tak mizerne problemy traktujemy niczym katastrofę. Mogę tylko wesprzeć Panią Grażynę dobrą myślą... i przesłanymi pieniążkami na wskazane konto. Pozdrawia Igorka Ewa Bielańska

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuję się pod słowami Pani Ewy Bielańskiej i czynię to samo. Pozdrawiam.Ania Sitkowska

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo Kochani dziękujemy... Jesteście niezawodni i macie wielkie serca. Dla tych osób liczy się każda złotówka - dosłownie... Jeśli tych złotówek będzie kilka - może uda im się zamknąć kolejny miesiąc. Wciąż czekamy także na jakieś rady od Was. Piszcie - jakie instytucje mogą okazać się pomocne w tej sytuacji, co mogą zaoferować. Pani Grażyna płaci 500 zł miesięcznie za rehabilitację męża i 300 zł dopłaca do opiekunki z MOPS... To niemal 1/2 jej dochodów. Tylko część pampersów dla męża jest refundowana... a jeszcze dochodzi choroba Kasi - dojazdy do szpitala, konieczność zakupu leków na padaczkę.... Ta rodzina jest podwójnie dotknięta przez los...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przed chwilką rozmawiałam przez tel. z panią Grażyną. Jest bardzo wdzięczna za pieniążki, które wpłynęły na podane konto. Potrzeby są ogromne. Ja mogę tylko wesprzeć dobrym słowem i pieniędzmi. Pozdrawiam. Ewa Bielańska

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się bardzo ,że Pani zadzwoniła do Pani Grażyny ,bo ona jest bardzo samotną osobą ,pozbawioną nadziei na lepsze jutro ,jest sama w tak trudnym dla niej życiu.Pieniążki na pewno są jej potrzebne,ale słowa otuchy również .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam p. Grażynę i jej dzieci, szkoda, że to co opowiada trochę mija się z prawdą. Wiem ile robi dla nich parafia, gmina i szkołą (2 synów ukończyło a córki nadal się w niej uczą).
    Co do najstarszego syna - po ukończeniu LO (bez matury) został zatrudniony w lokalnym Urzędzie Miejskim.
    "System" w tym przypadku się sprawdził, więc apel w mediach mógłby narobić trochę zamieszania...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to co pisze Pan-Pani (szkoda, że anonimowo)nijak nie wyklucza tego, co napisałam wyżej. Cieszę się tylko, że syn Pani Grażyny- tak jak planował- znalazł pracę, aby wspomóc domowy budżet i pomóc mamie. Czy system się sprawdził skoro do opiekunki MOPS i za świadczenie pracy przez rehabilitanta trzeba słono płacić? A jaką pomoc najczęściejświadczy parafia czy szkoła - sami wiemy. Wystarczy się rozglądnąć. To okazjonalne żywnościowe paczki caritasu, jakaś wyjazd kolonijny (rekolekcje) latem, może darmowe obiady w szkole albo tańsze używane podręczniki. Pani Grażyna ani przez moment nie negowała, że nie otrzymuje pomocy. Podawała jej przykłady, mówiła o pomocy sąsiadów...Tylko ta pomoc jest niewystarczająca. Utrzymać pięcioosobową rodzinę, w której dwie osoby są ciężko i przewlekle chore, za kilkaset złotych (po zapłaceniu wszystkich rachunków) jest po prostu niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  9. W pełni zgadzam się ze słowami Pani Moniki.
    Ten kto pisze takie bzdury,ze zna sytuacje Pani Grażyny to jestem pewna ze jej nie zna dokładnie i ze ta osobe wiedzie beztroskie ,spokojne zycie,z dala od chorób,tragedii .Pomoc z parafii,szkoły itp.to wielki tylko szum,a korzyści nie wielkie.To wszystko troszki inaczej wyglada ale szkoda pisać,bo ta osoba i tak nic nie zrozumie,bo jest pusta i widzi tylko swój czubek nosa.A odnosnie syna to to że skończył liceum w tak cięzkich warunkach,wśród cierpienia,strachu to jest sukces a w Urzedzie jest TYLKO na stazu.
    Mąż Pani Grażyny wymaga opieki 24godz.na dobę a Kasia podobnie.
    Wystarczy troche checi,aby zrozumiec druga osobe ale jak widac to i tak za wiele dla nie ktorych.
    Jak nie których nie dotknie osobiscie nieszczescie to mysla ze beda zyc cały czas w zdrowiu z dala od chorob,nieszczesc !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń