sobota, 5 lutego 2011

...dlaczego?

Zaczynamy siódmy cykl. Igorek czuje się dobrze i ma dobre wyniki. W szpitalu mamy problem. Bezskutecznie wkłuwamy się w żyłę. Igorek płacze, krew nie leci. Przerwa. Musimy zrobić drugie podejście. Pijemy płyny. Może teraz się uda i krew w końcu poleci?
- Synuś uśmiechnij się do mnie – mówię do Igorka podając mu butelkę z sokiem. - Nie mogę, denerwuję się – odpowiada smutno.
- Czy jak nie pobierzemy krewki, to znaczy, że będę chory?- pyta z łezkami w oczach. Zaprzeczam. Tłumaczę czemu służą badania biochemiczne. - Kontrolujemy tylko czy wszystko jest dobrze. Czy jesteś zdrowy i czy możemy łykać tabletki...
- Ale ja przecież jestem zdrowy, dlaczego nie możemy zrobić badania tylko jeden raz, tylko musimy ciągle i ciągle, aż TYSIĄC razy? ! - pyta zanosząc się płaczem.....
Co mam mu odpowiedzieć?! Jak wyjaśnić- dlaczego?
Jak jemu i sobie wytłumaczyć, że musi cierpieć....Że to nieuniknione. Konieczne. Że musi być dzielny. Że musi wytrzymać. jeszcze jeden i jeden i jeden raz. Że jest przecież bohaterem.
Na szczęście druga próba jest bezbolesna i kończy się sukcesem. Dwie probówki zapełnione krwią. Do Krakowa pojedziemy dopiero w czwartek 10 lutego, w ostatnim dniu cyklu. To oznacza 10 pełnych dni bez igieł i łez Igorka.
......
Wczoraj Światowy Dzień Walki z rakiem. Statystyki pokazują, że z każdym rokiem jest coraz lepiej. Studiuję te statystyki.... liczby....prognozy.


Rano odbieram telefon. W nocy odszedł Kacperek. Wraca ten znany paraliżujący ból, strach... Wszystko leci z rąk.
Kacperek trzy ostatnie lata swego zaledwie czteroletniego życia spędził w szpitalu. Rzadko odwiedzał dom. A z nim jego fantastyczni rodzice - Ilona i Sławek.
Wyrok: siatkówczak oka. Pierwszy taki przypadek od lat w Polsce, że po wycięciu gałki ocznej guz dał przerzuty... Zajął szpik.

 Mały jakby na przekór prognozom ciągle wychodził z opresji.... Dni upływały a on nie dawał się paskudnemu rakowi. -Tyle razy już lekarze kazali nam się z nim żegnać – mówiła Ilona. - A zobacz. Spójrz na niego. Czy wygląda na chorego?  I patrzyłam. Jak goni z Igorem, jak wcina miseczkę pełną pokrojonych pomidorów, jak śmieje się do swojej maskotki – pluszowego pieska, który pogłaskany wykonywał przeróżne akrobacje.... Pełne życia, wigoru, żywe sreberko z dołeczkami w policzkach....Kiedy to było? 30 listopada? Był naszym symbolem. Że można wygrać nawet, gdy inni stawiają na tobie krzyżyk.
Ilona, Sławek ich rodzina i przyjaciele poruszyli niebo i ziemię, aby ratować Kacperka. Były artykuły w prasie, materiały filmowe, walka z NFZ o refundację zagranicznego zabiegu, liczne konsultacje... Nie pomogło.

Dzwoni Magda, mama Patryka, który od dwóch miesięcy jest w śpiączce.
- Monika powiedz jak żyć, skąd brać nadzieję?- słyszę w słuchawce.
Nie umiem odpowiedzieć.
No bo skąd? Ze statystyk?!!

Śpij kochany Kacperku...

9 komentarzy:

  1. Brak słów na takie przykre wieści,ale życie toczy się dalej.Jedyna nadzieja to modlitwa,rozmowa z Bogiem pozwoli ukoić ból i żal po odejściu bliskich.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wszystko leci z rąk", mnie również,od kiedy o tym się dowiedziałam, myślę o rodzicach Kacpra-Ilonie i Sławku,jak oni sobie z tym poradzili...,przecież ja ich wszystkich dobrze znam ze szpitalnego oddziału...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo, czy można sobie z tym poradzić??? I jak? Przecież to po prostu niewyobrażalne...
    Dziś pożegnanie Kacperka w kaplicy w podziemiach USD. Smutno nam Boże. Nam rodzicom dzieci onkologicznych - chyba najbardziej. Wszystkie dzieciaki z oddziału I-go są przecież nasze. Bez wyjątku. Ta kolejna niepotrzebna śmierć niewinnego dzieciątka, niebieskookiego aniołka sprawia, że umiera cząstka nas samych.
    ...
    O Kacperku: http://www.dziennikpolski24.pl/pl/magazyny/pejzaz-rodzinny/1013462-mamusiu-dlaczego-placzesz.html,,0:pag:4

    OdpowiedzUsuń
  4. A co z Kalinką? Czy macie Państwo jakiekolwiek wieści o tym co w tej chwili się z nią dzieje, gdzie jest, jak oczko?
    Ostatnie wpisy na jej blogu zawierają informacje ze stycznia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. Rozmawialam z Gosią kilka dni temu w USD. Widziałam Kalinkę. Lewego oczka nie da się niestety uratować. Guzy są tak duże, ze zagrażają życiu małej- jest więc teraz poddawana chemioterapii (żeby je zmniejszyć) i przygotowywana do operacji usunięcia gałki ocznej w klinice w Krakowie. Guz w oczku prawym jest na szczescie martwy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za odpowiedź. Wszyscy czytelnicy Blogu Kalinki i osoby, które za wszelką cenę próbują zebrać fundusze potrzebne na leczenie Kaliny- czekamy z niecierpliwością na jakiekolwiek wieści o stanie zdrowia Małej.
    Czyli jednak operacja... Cóż, przegraliśmy walkę o jedno oczko, zaczynamy walkę o drugie... Z jednym okiem naprawdę można żyć- znam takie osoby. Oby tylko leczenie prawego oczka Kalinki zakończyło się sukcesem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    My rozpoczynamy walke z rakiem.
    Siatkówczak.
    Mieszko ma dwa latka. Skończył 2 lutego. W czwartek jedzie do Krakowa. To wszystko jest jakies takie niewyobrazalne. Nawet nie wiem co dalej pisać. Skąd brac na to siłę? Czy doszukiwac sie w tym wszystkim ukrytego sensu?
    Bo narazie czuję bezsens.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam odpowiedzi. Ja tłumaczyłam sobie, że pewnie "czemuś" to służy... Może kiedyś dane nam będzie poznać czemu....??? Źródło siły - to nasze dzieci. One nie są chyba do konca świadome jak ciężka to choroba... Są uśmiechnięte i dzielne. I nie chcą oglądać naszych łez. Musicie znaleźć siłę, by walczyć! A na końcu tej walki musi być zwycięstwo! Ja wierzę, że kiedyś wspomnienie choroby Igorka, będzie mglistym kadrem z przeszłości. Czasem tylko, gdy odchodzi, któreś z naszych małych bohaterów czarne myśli wracają. Odpędzam je szybko. Wytrwałości kochani. Bądźcie silni dla Mieszka!!! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. to straszne ,same złe wieści:(
    ,,KOCHANY KACPERKU NA ZAWSZE ZOSTANIESZ W NASZYCH SERCACH ,,!!!

    OdpowiedzUsuń