niedziela, 2 stycznia 2011

... z nadzieją w 2011

trwaj chwilo... już na zawsze
Jakże inne od ostatnich były te nasze święta… Spokojne, pełne błogiego lenistwa, pachnące ciastem, wypełnione spotkaniami…..
Ubiegłoroczne spędziliśmy w napięciu, w oczekiwaniu na wynik biopsji, którą wykonano Igorkowi w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej. Przyszedł, tuż po Bożym Narodzeniu. Był negatywny. Odetchnęliśmy z ulgą a Sylwestra spędziliśmy radośnie, wśród przyjaciół, by tydzień później trafić na… onkologię prokocimskiego szpitala….. Karuzela zdarzeń, potworna huśtawka na granicy strachu i euforii - życiowa sinusoida - taki był ten 2010 rok…. Trudny, wyboisty i najbardziej chyba wyjątkowy, jaki udało nam się przeżyć… Razem. I z Wami. Ciesząc się z każdej chwili, którą dało nam życie…
Trafiłam ostatnio na wywiad z Krzysztofem Luftem, który przeszedł raka prostaty… Czytając jego wypowiedzi miałam wrażenie jakby ktoś siłą wyciągał mi myśli, słowa z głowy, z serca….
Luft opisuje strach, samotność na początku choroby; potem rodzącą się wola walki – traktowanie jej jak kolejne ważne zadanie do wykonania… i co się z tym wiąże przewartościowanie całego dotychczasowego życia… radość z rzeczy dla innych tak zwyczajnie oczywistych.
Tak samo było u nas. Fatalna diagnoza - nieoperacyjny guz naszego synka, choroba w IV stadium zaawansowania … Ból przeżywany w samotności… Zamknięcie się na innych… Te przykre emocje odeszły wraz z decyzją o walce, którą podejmiemy, w jednym tylko celu – by wygrać. Gdy otarliśmy łzy, byliśmy już innymi ludźmi. Tak bardzo nam i Igorkowi w tym pomogliście.
Im bliżej wiosny, tym więcej promyczków nadziei spadało na nas - wraz z kolejnymi fantastycznymi wydarzeniami, które inicjowaliście a także - badaniami Igorka, które wykazywały, że guz się zmniejsza…. A potem, że operacja nie jest konieczna, a to dobrze, bo jest szalenie ryzykowna….
Blog pozwolił nam otworzyć się, wyjść z cienia choroby...
No i przekonaliśmy się przede wszystkim - że mamy w domu fantastycznego, małego pięcioletniego wojownika…. Wierzcie – bez niego, takiego jaki jest, dzielnego i uśmiechniętego, w bólu cichego i wytrzymałego, byłoby nam trudniej. Bardzo.
Ten miniony rok zabrał nam tak wiele, wymagał od nas ogromnych wyrzeczeń, przysporzył wielu łez i zmusił do wielu niechcianych pożegnań…ale uwierzcie - dał jeszcze więcej….
Odkurzyliśmy stare podwórkowe, szkolne i studenckie przyjaźnie, poznaliśmy wielu fantastycznych, zupełnie obcych nam wcześniej ludzi, przekonaliśmy się, że Przyjaciele, Rodzina, to filary naszej egzystencji. I że otacza nas Dobro.
Sprzyjało nam i nadal sprzyja tak wielu …. Ta lista, którą zamieściliśmy obok, to zaledwie ułamek tych wszystkich, którzy w minionym roku byli i nadal są z nami. Za wszystkie słowa, skrzydlate myśli, sms-y, dziękowaliśmy i dziękować będziemy zawsze. Przywracały wiarę w niemożliwe.
Byliście naszymi aniołami.
Jedyną stałą pośród wielu zmiennych…..
W 2011 rok patrzymy z ufnością. Największą, jaką można sobie wyobrazić.
I mamy jedno tylko życzenie… Takie oczywiste…
Dziękujemy Kochani! Niech nadchodzący rok dostarczy Wam samych pięknych chwil!

2 komentarze:

  1. Potwierdza się przysłowie ,,prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie",w tym momencie ludzie odsłaniają swoje prawdziwe oblicze.Nasza wiara jest tym wieksza im więcej ludzi wyciąga do nas pomocną dloń,nawet jeśli to są słowa otuchy,czy zyczliwa rada.Życzmy sobie żeby dobro bylo naszym codziennym gościem w życiu.Pomyślności w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. I oby tak pozostało
    R.

    OdpowiedzUsuń