Dziś zadzwoniłam do Voxela -pracowni MRI Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Okazało się, że jest już wynik badania Igorka. Poprosiłam o przesłanie go mailem - w tym celu dwa dni wcześniej wypełniłam pisemną prośbę, bo pracownicy nie mogą informować telefonicznie o wynikach badań. Na maila czekałam jakieś cztery minuty. Najgorsze najdłuższe cztery minuty... ręce mi drżały i serce waliło jak oszalałe.
Jest dobrze!!!! Cudownie, wspaniale.
Najważniejsze zdanie w opisie badania to: "Obraz mian porównywalny z badaniem poprzednim".
"Nadal po stronie prawej w obrębie piramidy kości skroniowej, w rejonie kanału t.szyjnej wewnętrznej widoczny jest nieco nieregularny obszar o sygnale wysokim w obrazach T-2 zal. i STIR
ulegający nieregularnemu wzmocnieniu kontrastowemu - Obraz mian porównywalny z badaniem poprzednim. Wskazana dalsza kontrola MR.
W zakresie sitowia obecność niewielkich pogrubień śluzówki- zmiany zapalne."
Dzięki opatrzności, wspaniałym ludziom wokół nas, dzięki temu blogowi, wygraliśmy wojnę z nowotworem naszego dziecka. Teraz chcemy pomagać innym rodzicom, którzy rozpoczynają swoją walkę z rakiem. Jeśli jesteście zagubieni, piszcie - pomożemy, jak umiemy... a naprawdę nabraliśmy doświadczeń.
Pamiętajcie: RAK TO NIE WYROK!!! Musicie być silni i podjąć walkę!!! Zacznijcie teraz!!! Z NAMI!!!
czwartek, 26 lipca 2012
wtorek, 24 lipca 2012
... w napięciu
Dziś wróciliśmy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego z Krakowa. Spędziliśmy w nim dwa dni. Wczoraj załatwialiśmy niezbędne formalności - wizyta w poradni, morfologia (wzorcowa!), przyjęcie na oddział, wizyta u anestezjologa i wypełnianie papierów. Potem trochę nielegalna wizyta w Planet Cinema (w szpitalu panuje idiotyczny zakaz wydawania przepustek, który samoistnie złamaliśmy rozkoszując się pozaszpitalnym popołudniem) i obowiązkowy seans Epoki Lodowcowej 4, następnie plac zabaw, Empik - w celu zakupu hm...... kart Euro i powrót na oddział. Dziś rano o 8.30 kontrolny rezonans twarzoczaszki. W narkozie. Badanie trwało 50 minut. Bardzo długie 50 minut. Teraz jesteśmy już w domu i co chwilę zerkamy na pocztę elektroniczną, gdzie mają przesłać wynik.
Tak sobie myślę, że jego dobry wynik byłby najpiękniejszym prezentem urodzinowym dla Igorka.
PS. Poznaliśmy dziś osobiście przesympatyczną mamę i fantastycznego Grzesia Niewitowskiego, który również choruje na RMS - odnośnik do jego bloga jest na naszym. Dotąd znałyśmy się mailowo i telefonicznie.Odwiedziliśmy także czteroletnią Anię z Oświęcimia, która wraz z mamą Iwoną przebywa na dziecięcej onkologii, gdzie mała rozpoczęła leczenie glejaka mózgu.
Dużo spotkań i rozmów o sprawach, które, mam nadzieję, nie będą nigdy udziałem któregoś z Was.
Ja trzymam za to kciuki a wy trzymajcie za nas!
Tak sobie myślę, że jego dobry wynik byłby najpiękniejszym prezentem urodzinowym dla Igorka.
PS. Poznaliśmy dziś osobiście przesympatyczną mamę i fantastycznego Grzesia Niewitowskiego, który również choruje na RMS - odnośnik do jego bloga jest na naszym. Dotąd znałyśmy się mailowo i telefonicznie.Odwiedziliśmy także czteroletnią Anię z Oświęcimia, która wraz z mamą Iwoną przebywa na dziecięcej onkologii, gdzie mała rozpoczęła leczenie glejaka mózgu.
Dużo spotkań i rozmów o sprawach, które, mam nadzieję, nie będą nigdy udziałem któregoś z Was.
Ja trzymam za to kciuki a wy trzymajcie za nas!
poniedziałek, 16 lipca 2012
Nowa broń w walce z komórkami nowotworów
Naukowcy z Johns Hopkins Kimmel Cancer Center we współpracy z kolegami z Danii opracowali nowy lek na raka, który podróżuje w krwioobiegu niezauważany przez normalne komórki, aż do momentu, gdy zostanie aktywowany przez specyficzne białka nowotworowe - informuje pismo "Science Translational Medicine".

Autor badań dr Samuel Denmeade porównuje zmodyfikowaną tapsygarginę do molekularnego granatu, który oszczędza zdrowe tkanki.
Gdy G202 napotka na swojej drodze występujący na powierzchni komórek nowotworowych antygen błony komórkowej komórek stercza (ang. prostate specific membrane antigen, PSMA), atakuje komórki nowotworu, komórki z nimi sąsiadujące oraz naczynia krwionośne, które utrzymują je przy życiu - wyjaśniają naukowcy.
Tapsygargina powoduje inhibicję zależnych od ATP kanałów wapniowych siateczki retikularnej SERCA (ang. sarcoplasmic/endoplasmic reticulum calcium adenosine triphosphatase), co oznacza, że komórkom rakowym trudno będzie wykształcić oporność na lek. Nie mogą bowiem przestać produkować tego białka, dlatego że jest ono niezbędne do utrzymania prawidłowego poziomu jonów wapnia.
Do tej pory, w ramach pierwszego etapu badań klinicznych, lek został przetestowany na grupie 29 pacjentów w zaawansowanym stadium nowotworu.
11 lipca 2012 Onet.pl
środa, 11 lipca 2012
...Albert odebrał nagrodę Gazety Krakowskiej
Tekst za stroną fundacji Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy www.mowp.pl .
We wtorek, 10 lipca, Prezes Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy odebrał w budynku Biblioteki Miejskiej, pamiątkową statuetkę, która była główną nagrodą w plebiscycie na "Silnego Człowieka Małopolski Zachodniej". Organizatorem konkursu była Gazeta Krakowska.
Podczas uroczystości, Albert Bartosz podziękował:
Wolontariuszom MOWP - za to, że według niego "Są niesamowici. Szczególnie Panie związane z Małą Orkiestrą. Wykonują całą mrówczą pracę administracyjno rozliczeniową, bez której nigdy nie osiągnęlibyśmy jakiegokolwiek sukcesu".
Rodzinie - bo są i uświadomili mu na jakimś etapie egzystencji, co rzeczywiście jest w życiu ważne. Szczególnie żonie, bo kiedy on organizacjuje imprezy dla dzieciaków, ona pozostaje bohaterem drugiego frontu dając poczucie bezpieczeństwa całej familii Bartoszów. Bez niej to wszystko też by nie działało.
Mieszkańcom całego naszego powiatu - za to, że nam zaufali i są ogromnie ofiarni. I to zarówno ci u sterów władzy, jak i ci maluczcy, którzy wrzucając do puszki 5 złotych, pozbawiają się pewnie dziennej stawki żywieniowej. Przekonaliśmy ich wszystkich, że Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy, jako struktura bez etatów i jakichkolwiek pracowników, jest tylko po to, żeby pomagać chorym dzieciom. Celowo zamknęliśmy się tylko na terenie powiatu oświęcimskiego, żeby nasza praca była transparentna i łatwa do skontrolowania. Żeby dziecko, na które zbieramy, było bratem, kuzynem, sąsiadem, znajomym czy ziomkiem. Na razie taka formuła działa i trzeba wierzyć, że tak będzie dalej.
Markowi Sowie - za to, że kiedyś przekonał go do tego, żeby przestać być tylko krytycznym, kiedy to bywał dziennikarzem i spróbować coś kreować, czyli zacząć pracować w samorządzie. Jeśli to, co udało mu się zrobić można nazwać "czymś", to bez Marka nie byłoby niczego.
Wszystkim, którzy na niego zagłosowali - bo chyba widzieli w tym głosowaniu większy sens niż on sam.
Albert Bartosz złożyl także deklarację." To nie mnie należy się ten tytuł, ale ludziom, którzy stracili swoje dzieci. Takim choćby jak mama Sandry Korbel z Chrzanowa, której córeczkę pokonał niedawno nowotwór. Agata dziś musi być najsilniejszym człowiekiem, nie tylko Małopolski Zachodniej, bo żyje dla reszty swojej rodziny. Nie może sobie pozwolić na słabość, bo wbrew wszechogarniającemu ją bólowi – musi trwać. Niestety większość z nas, na co dzień nie myśli o tym, jak straszna musi to być egzystencja, po tak dotkliwej stracie. Mała Sandra zaczynała leczenie w prokocimskiej onkologii, razem z moim Igorkiem. Ciągle nie umiem pojąć tego, że mój syn biega dziś za piłka a jej już nie ma….
Dlatego postanowiłem oddać statuetkę, którą otrzymałem – właśnie Agacie Korbel. Oczywiście nie dziś ani jutro, ale za jakiś czas, żeby nie wchodzić zbyt brutalnie w jej żałobę. Będzie to dla niej marne pocieszenie, ale mam nadzieję, że dzięki temu gestowi, ludzie żyjący na co dzień tylko własnymi problemami, zaczną dostrzegać wokół siebie istoty potrzebujące wsparcia. Innych ludzi, chorych, zagubionych czy starych, którzy bez pomocy nie mogą, albo nie umieją, normalnie funkcjonować, choć to nijak nie jest ich winą.
To co robię ja, jak i inni ludzie związani z MOWP, powinno trwać. Dobro, a wierzymy że nasza praca tym właśnie jest, musi być kreatywne, bo od dawna wiadomo, że diabłu wystarcza, kiedy dobrzy ludzie nic nie robią. Więc robić coś trzeba..."
Na koniec Prezes MOWP pogratulował także swoim konkurentom w walce o tytuł.
A tutaj artykuł i galeria zdjęć bezpośrednio z Gazety Krakowskiej
We wtorek, 10 lipca, Prezes Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy odebrał w budynku Biblioteki Miejskiej, pamiątkową statuetkę, która była główną nagrodą w plebiscycie na "Silnego Człowieka Małopolski Zachodniej". Organizatorem konkursu była Gazeta Krakowska.
Podczas uroczystości, Albert Bartosz podziękował:
Wolontariuszom MOWP - za to, że według niego "Są niesamowici. Szczególnie Panie związane z Małą Orkiestrą. Wykonują całą mrówczą pracę administracyjno rozliczeniową, bez której nigdy nie osiągnęlibyśmy jakiegokolwiek sukcesu".
Rodzinie - bo są i uświadomili mu na jakimś etapie egzystencji, co rzeczywiście jest w życiu ważne. Szczególnie żonie, bo kiedy on organizacjuje imprezy dla dzieciaków, ona pozostaje bohaterem drugiego frontu dając poczucie bezpieczeństwa całej familii Bartoszów. Bez niej to wszystko też by nie działało.
Mieszkańcom całego naszego powiatu - za to, że nam zaufali i są ogromnie ofiarni. I to zarówno ci u sterów władzy, jak i ci maluczcy, którzy wrzucając do puszki 5 złotych, pozbawiają się pewnie dziennej stawki żywieniowej. Przekonaliśmy ich wszystkich, że Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy, jako struktura bez etatów i jakichkolwiek pracowników, jest tylko po to, żeby pomagać chorym dzieciom. Celowo zamknęliśmy się tylko na terenie powiatu oświęcimskiego, żeby nasza praca była transparentna i łatwa do skontrolowania. Żeby dziecko, na które zbieramy, było bratem, kuzynem, sąsiadem, znajomym czy ziomkiem. Na razie taka formuła działa i trzeba wierzyć, że tak będzie dalej.
Markowi Sowie - za to, że kiedyś przekonał go do tego, żeby przestać być tylko krytycznym, kiedy to bywał dziennikarzem i spróbować coś kreować, czyli zacząć pracować w samorządzie. Jeśli to, co udało mu się zrobić można nazwać "czymś", to bez Marka nie byłoby niczego.
Wszystkim, którzy na niego zagłosowali - bo chyba widzieli w tym głosowaniu większy sens niż on sam.
Albert Bartosz złożyl także deklarację." To nie mnie należy się ten tytuł, ale ludziom, którzy stracili swoje dzieci. Takim choćby jak mama Sandry Korbel z Chrzanowa, której córeczkę pokonał niedawno nowotwór. Agata dziś musi być najsilniejszym człowiekiem, nie tylko Małopolski Zachodniej, bo żyje dla reszty swojej rodziny. Nie może sobie pozwolić na słabość, bo wbrew wszechogarniającemu ją bólowi – musi trwać. Niestety większość z nas, na co dzień nie myśli o tym, jak straszna musi to być egzystencja, po tak dotkliwej stracie. Mała Sandra zaczynała leczenie w prokocimskiej onkologii, razem z moim Igorkiem. Ciągle nie umiem pojąć tego, że mój syn biega dziś za piłka a jej już nie ma….
Dlatego postanowiłem oddać statuetkę, którą otrzymałem – właśnie Agacie Korbel. Oczywiście nie dziś ani jutro, ale za jakiś czas, żeby nie wchodzić zbyt brutalnie w jej żałobę. Będzie to dla niej marne pocieszenie, ale mam nadzieję, że dzięki temu gestowi, ludzie żyjący na co dzień tylko własnymi problemami, zaczną dostrzegać wokół siebie istoty potrzebujące wsparcia. Innych ludzi, chorych, zagubionych czy starych, którzy bez pomocy nie mogą, albo nie umieją, normalnie funkcjonować, choć to nijak nie jest ich winą.
To co robię ja, jak i inni ludzie związani z MOWP, powinno trwać. Dobro, a wierzymy że nasza praca tym właśnie jest, musi być kreatywne, bo od dawna wiadomo, że diabłu wystarcza, kiedy dobrzy ludzie nic nie robią. Więc robić coś trzeba..."
Na koniec Prezes MOWP pogratulował także swoim konkurentom w walce o tytuł.
A tutaj artykuł i galeria zdjęć bezpośrednio z Gazety Krakowskiej
poniedziałek, 2 lipca 2012
Jarosławiec
Od tygodnia całą czwórką przebywamy na turnusie rehabilitacyjnym w Jarosławcu. Słońce, morze, baseny, zabiegi i dużo wolnego czasu dla nas wszystkich. Igorek i Janoszek uwielbiają to miejsce. Są tu boiska do gry w piłkę - a to ostatnio ich główne zajęcie (wtóruje im tata). Są alejki, po których świetnie śmiga się na hulajnogach, jest świat zabaw dziecka, place zabaw, przedszkole, Bałtyk i… baseny…. Igorek od kilku dni uczy się pływać i idzie mu to wyśmienicie. Najbardziej lubi nurkować. Mieliśmy trochę obaw, ale nasza pani onkolog powiedziała, że nie widzi przeszkód, by mały pobierał naukę pływania, a nawet jest wskazane, żeby nabrał trochę ciała … No więc się stosujemy. Pan ratownik został jego najlepszym kumplem. Rozmawiają sobie ze sobą językiem nurków,
lekcje pływania:) |
Poznaliśmy tu wielu wartościowych i sympatycznych ludzi, którzy każdego dnia toczą walkę z niepełnosprawnością swoich dzieci. Między innymi fantastycznych: Jolę i Krzyśka, którzy każdego dnia walczą o zdrowie synka Dawidka- http://www.dawidpacko.pl/
Nie mogliśmy być obecni na pogrzebie śp. Sandrusi…W jej intencji została zamówiona msza święta od Fundacji Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy, która zostanie odprawiona 9 sierpnia o godz.18.30 w kościele Matki Bożej Różańcowej w Chrzanowie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)