piątek, 5 marca 2010

...kiedy Harry poznał...Igorka

Dziś wizyta u laryngologa. Igorek osłuchowo czysty, ucho, gardełko i krtań w porządku. Nie ma żadnego stanu zapalnego, ale chrypka dopada go wieczorami. Inhaluje się wzorcowo dwa razy dziennie. Przyjeżdża tata i przywozi małemu prezent. Oryginalny strój ukochanej drużyny (zaraz po Wiśle Kraków oczywiście) czyli FC Liverpool. Koszulkę, spodenki i getry prosto z Wysp przywiózł Igorkowi Harry (Robert Pietras). Janoszek otrzymał podobny komplet w barwach drużyny, której kibicuje- Manchester United. Harry, z którym od lat nie mieliśmy kontaktu zaangażował się bardzo w pomoc naszemu synkowi. Kilka tygodni temu wśród irlandzkiej Polonii przeprowadził zbiórkę na jego leczenie. Pieniądze trafiły na konto Fundacji.

Na czerwonej koszulce - numer osiem – ta cyfra oznacza dzień i miesiąc urodzin naszego synka – wyhaftowane białymi literami imię Igor. Szczęśliwy maluch przebiera się natychmiast i biegnie do zabiegówki pochwalić się pielęgniarkom nowym strojem. Uśmiech nie znika z jego twarzy. Potem nasz trampkarz rozgrywa z tatą mecz na okrąglaku.

Wręcza swój prezent „tatuniowi” - różowy kwiatek z bibuły (prace ręczne w przedszkolu trwają…), który to kwiatek od razu przyozdabia tatuniową butonierkę..

Na oddziale ruch. Dużo dzieciaków wychodzi na przepustki, mamy też sporo nowych przyjęć. Trafiają tu coraz młodsze dzieci.

Biegunka ustępuje, a wieczorem Igorek wypróżnia się prawidłowo, co natychmiast oznajmiam doktor prowadzącej- może wcześniej uda się włączyć chemię, którą zaplanowano dopiero na niedzielę. Oby tak było, wówczas w czwartek bylibyśmy już w domu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz