wtorek, 2 lutego 2010

...druga seria chemii


Zawiozłem dziś Igorka i Monikę do Prokocimia. Igor marudkał od wczoraj i dał mi mocno odczuć moment w którym wychodziłem z oddziału. Wiem, że rozstania ze mną są dla niego traumatyczne i próbowałem już kilku na nie sposobów, ale wszystkie z dość marnym efektem….Ciężko jest ich tam zostawiać, choć ma się świadomość, że to dla dobra Igorka. Dom jest bez nich bardzo pusty a zegary chodzą dużo głośniej niż zazwyczaj.
Janoszek wypytał dokładnie na czym będzie polegał pobyt Igorka w szpitalu, co to jest "chemia" i kiedy wrócą. Zgodnie z prawdą, powiedziałem mu, że mają wrócić w sobotę, jeśli oczywiście wszystko przebiegnie bez powikłań.
Po tym jak ich zawiozłem, udałem się na konsultacje do kliniki neurochirurgii UJ, do Prof. Moskały (lekarz, który operował Marszałka Nawarę). Pan Profesor potwierdził zasadność zastosowanej terapii w tym sensie, że bezwzględnie najpierw trzeba przeprowadzić chemioterapię, żeby się potem zastanawiać nad zabiegiem chirurgicznym. Umówiliśmy się na kolejną konsultację, po kilku chemiach.
Wczoraj odwiedziła mnie Halina Kozioł. Opowiadała trochę o swoich "energetycznych czarach" i o tym, jak należy czyścić chory organizm. Jako, że rzeczy o których mówi nie wchodzą w konflikt z prowadzoną terapią, spróbujemy w jakimś stopniu się do nich zastosować. Już wcześniej odrzuciliśmy jakiekolwiek produkty zawierające chemię, konserwanty etc. Kupujemy Igorkowi warzywa i owoce w gospodarstwie agroturystycznym w Wieprzu, które są absolutnie wolne od pestycydów i innych sztucznych nawozów. Ma to wszystko na celu wzmocnić jego system immunologiczny, który w najbliższym czasie będzie musiał stoczyć ogromna walkę. I naszym obowiązkiem jest mu w tej walce pomóc….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz