czwartek, 28 stycznia 2010

...choroba Igorka oczami Janoszka


Janoszek starszy brat Igorka rzadko mówi o swoich uczuciach. Uczucia są pojęciem abstrakcyjnym, nienamacalnym, nieprzewidywalnym. A jednak o tym, że kocha „nad życie” swojego młodszego o pięć lat braciszka mówi bardzo często. I dodaje, że bardzo martwi się o niego.
Przeżywa chorobę Igorka na swój quasi-autystyczny, ale przecież nie mniej dotkliwy sposób. W jego „zero-jedynkowym” poukładanym świecie choroba młodszego brata wprowadziła chaos. Nagle Igorek nie spał w sąsiednim łóżeczku, mamy nie było w domu i nie chodziła do pracy, mimo obietnic nie wyjechaliśmy na ferie do Zakopanego, rodzice się martwili, babcia była smutna.
Nasz mały geniusz, ciepły, cudowny choć zawsze jakby „z innego świata” zanotował w swoim elektronicznym dzienniku: „Igorek czuje się bardzo źle, bo ucho go boli. 8 stycznia miał operacje, a 11 stycznia miał króciutką operację. Chemię miał 13 stycznia, a kiedy nauka się skończyła, Igor miał właśnie piękny dzień”. (Początek ferii Janoszka zbiegł się z naszym powrotem do domu). To naprawdę dla nas wszystkich był piękny dzień...
Będąc z małym na onkologii otrzymałam sms-a od Alberta. „Podsłuchałem, jak Janoszek modlił się w kuchni: żeby Igorek był jak najzdrowiejszy, żeby był w jak najlepszej formie i on jest w Prokocimiu dla Polski Południowej”.
Niczego bardziej nie pragniemy niż, by te specyficzne, ale jakże szczere (i pełne uczucia) modlitwy naszego „kryształowego dziecka” zostały wysłuchane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz