niedziela, 12 maja 2013

Po operacji....

Myślimy,że w miarę upływu lat od zakończenia leczenia jest łatwiej. Lżej, prościej. Dystans czasowy -powrót do normalnego życia - stwarza większy komfort psychiczny. Tak nie jest.
W momentach badań kontrolnych strach paraliżuje nas jeszcze bardziej i wyraźnie słyszymy odgłos tykającej bomby, na której ciągle żyjemy.
I jeszcze te pytania Igorka. Ostatnio ma swoje przemyślenia... Co się z nami dzieje po śmierci? Gdzie jest niebo? Czy śmierć boli? Czy możemy się urodzić po raz drugi.....
To chyba normalne w tym wieku, a jednak... nie pomaga.
Operacja.
Totalne deja vu.
Ten sam blok operacyjny. Ten sam korytarz z paskudnej brązowej boazerii, ta sama twarda  ławka i tłum przemieszczających się wokół osób...
To samo pulsujące w skroni oczekiwanie.
Uporczywe zmuszanie się do pozytywnego myślenia i niemożność zapanowania nad rozbieganymi myślami....
Totalne deja vu - a może nawet jeszcze gorsze - bo wtedy, w styczniu 2010 roku, nie byłam przecież świadoma tego, co mogę usłyszeć.
Ale czy to pomogło? Czy na to kiedykolwiek można być przygotowanym?
Po godzinie w drzwiach stanęła ta sama lekarka, która przed trzema laty w tym samym miejscu przekazała mi tę straszną nowinę.
Bezskutecznie próbowałam wyczytać coś z jej pozbawionej emocji twarzy i to były chyba najkoszmarniejsze sekundy mojego życia. Zerwałam się z ławki i podeszłam.
- Oczyściliśmy ucho. Dużo tego było. Woskowina - może z fragmentami naskórka i komórkami perlaka - trudno jednoznacznie ocenić. Trochę płynu. Wysłaliśmy próbkę do badania histopatologicznego..
W pierwszej ocenie w uchu nie było nic niepokojącego...
Uff
Ulga.
Ulga, mimo, że jeszcze trzeba przecież czekać na wynik. Trzymamy się jednak tej dobrej wieści... W pierwszej ocenie, wszystko wygląda dobrze. Kosteczki słuchowe są uszkodzone. Lekarze chcą poczekać na wynik rezonansu, a potem zrobić Igorkowi rekonstrukcję błony bębenkowej. W taj chwili w uchu jest duża dziura... Ale przecież  słuch ( a w zasadzie jego brak), błona,  kosteczki - to w tym momencie, rzecz wtórna.
Najważniejsze, że w uchu nie było niczego niepokojącego.
Wieczorem telefon od Magdy mamy Patryka. Pamiętacie - pisałam Wam o chłopcu, który tyle miesięcy przebywał w śpiączce - po operacji neuroblastomy, i jego niesamowitej mamie. Nigdy nie zwątpiła w swego silnego syna. Na przekór wszystkim i wszystkiemu.
Patryk wybudził się i jeszcze rok temu z trudem stawiał pierwsze kroki przy użyciu balkonika...
Wieczorny telefon od Magdy - Wiesz, dziś Patryk z moim bratem wybrał się na wycieczkę rowerową. Zrobili 20 km!
Patryk - nasz bohater. Legenda oddziału. Największy dowód na to, że cuda się zdarzają.  Że niemożliwe jednak jest możliwe.
Jeden wieczorny telefon i życie staje się piękniejsze. Nadzieja i pewność
że wszystko będzie dobrze - POWRACA.
PS.
Odpowiadam na wasze pytanie - wyniki TSH Igorka są... oczywiście dobre:)

7 komentarzy:

  1. Kochani musi być OK! Cuda bywają! Ja też się z Wami podzielę-otóż byliśmy z Michałkiem na kontroli we Wrocławiu pod koniec kwietnia-KT klp , USG brzucha, bad krwi. WSZYSTKO OK! Zbliża się rocznica operacji-4 lata! Misio jest pogodny, pełen energii-mały gaduła, rośnie w tempie ekspress. Czyta, pisze... A tyle przeżył... Pani Profesor mówi że niebezpieczeństwo mija, że bedzie zdrowy. Że za 0,5roku nie musimy przyjeżdżać do Wrocławia, tylko zrobić USG gdzieś bliżej i przesłać wyniki. Że ścisły reżim, kontrola jeszcze 1 rok. Ja i tak będę tam jeździć i pilnować wizyt, ale... takie słowa sprawiają że jestem szczęsliwa!!! A-wykonaliśmy Misiowi kontrolne ECHO serca, bo po chemii mogło być ono uszkodzone. Chyba z godzinę był oglądany. I wszystko w porządku!!! Michałek zdrowy!!!
    Pozdrawiamy Was Anna Mama Michałka

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszymy się waszym i naszym szczęściem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Robiłaś echo na oddziale, w poradni czy prywatnie? Też powinniśmy zrobić. Kontrola endokrynologiczna plus echo serca - raz w roku, to wytyczne z Freiburga. Ale jak mam czekać kolejne pół roku na ustalenie terminu w poradni...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale wcale nie patrzcie na poradnię i ich cholerne terminy. Zadzwoniłam do szpitala w Pile z pytaniem o ECHO, usłyszałam że na fundusz koniec roku. A nie na fundusz? Dostałam tel do ordynatora pediatrii który robi echa. Zadzwoniłam, powiedziałam o co chodzi. Zaprosił mnie do gabinetu swojego. Badał Misia i badał. I usłyszałam że ok. Forsy ode mnie nie chciał, choć oczywiście wyciągnęłam ile trzeba. Ale ja jestem lekarzem. Średnio wizyta z ECHO ok 150-200zł.
    Do cholery z tym funduszem, nie ma co zawracać sobie głowy.
    A ECHO jeśli macie takie zlecenie-lepiej zrobić. Niestety niektóre leki-chemia mogą serce uszkadzać a tak zaraz po dziecku nie widać. Jak się robi niewydolność serca to za późno na wyleczenie. Pozdrawiamy Misio i mama

    OdpowiedzUsuń
  5. Adaś też miał echo serca kontrolne. Dostałam skierowanie z poradni, poszłam ustalić termin, normalnie za kilka miesięcy ale po leczeniu onkologicznym dostałam termin za miesiąc. Ostatnio robiliśmy echo w styczniu. wszystko dobrze. Pozdrawiamy Was serdecznie. Bozena i Adaś

    OdpowiedzUsuń
  6. jasne- echo serca jest wazne po chemii- ale jest wyjscie z długich terminów- skarga do NFZ- skutkuje tym, że terminy- o dziwo, staja się krótsze.Tylko na skierowaniu powinno byc napisane- stan zagrozenia zdrowia- bo przeciez to jest najprawdziwsza prawda
    dla mamy igora dzieci po chemii mają troszeczke opózniony rozwoj fizyczny- przecież malutki organizm musi się pozbierac po tak strasznej truciznie- ale RATUJĄCEJ ŻYCIE.
    Ja tez jestem lekarzem-i uwazam , ze nie nalezy odpuszczac NFZ- oni też biorą od nas za cos pieniadze...

    OdpowiedzUsuń
  7. obejrzyjcie ten film i wyleczcie się z raka lub innych chorób. Przekażcie innym, przekażcie dalej, rozpropagujcie go. http://www.youtube.com/watch?v=7vPionHg0As

    OdpowiedzUsuń