piątek, 8 kwietnia 2011

Domowo

Czas w klinice płynął nam szybko...:)
Wróciliśmy….
To były nasze najpiękniejsze dni. Ciepłe, pełne spokoju. Za sobą pozostawiliśmy naszą kochaną Gosię u której znaleźliśmy drugi dom, pastora Oliego, Denise i dzieciaki, którzy modlili się o Igorka, Katerinę i Jurgena, naszych znajomych kibiców, z którymi obejrzeliśmy mecz FC Freiburg….
Nie udało nam się niestety spotkać przed wyjazdem z profesorem Kontnym – dyplom i igOrder zostawiliśmy jego asystentce- przemiłej Pani Jost.
Freiburg pożegnał nas deszczem. Mknęliśmy do domu jak na skrzydłach. Do normalności. Do porannego pośpiechu, aby zdążyć do pracy, do przedszkola, do szkoły…. Do codziennych problemów i codziennych obowiązków. Do Janoszka, do babć, do naszego kudłacza Maura, do przyjaciół i znajomych.
Każdego dnia dziękuję Bogu, za to, że Was mam… - mogę zaśpiewać.
Dziękujemy za sms-y, wpisy „fejsbukowe” i komentarze.
Oby ta chwila trwała wiecznie…
Igorek wrócił do przedszkola. I oznajmił nam…, że chyba się zakochał. W Karolinie, koleżance z grupy… Jak będę dorosły to się z nią ożenię – zakomunikował. *
No cóż… rośnie nam kawaler:)
Czekamy na dokumentację medyczną z Freiburga, żeby przesłać ją naszym lekarzom z Prokocimia. Oni także muszą zwołać konsylium i podjąć decyzję o zakończeniu leczenia.

* Albert zasugerował, że zdradzam zbyt dużo szczegółów z życia osobistego naszego synka, a to może naruszać jego prywatność.... Fakt, o tym nie pomyślałam. powazna sprawa. Igorku obiecuję- to się już nie powtórzy:)

2 komentarze:

  1. Mimo wszystko miło jest poczytać o naszym małym bohaterze .Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. My też się cieszymy razem z Wami i pozdrawiamy mocno ściskając Igorka.

    OdpowiedzUsuń